Piątek, 3 sierpnia 2018 r.
Autor: Muzeum Tatrzańskie
PREZENTACJA NOWYCH PORTRETÓW WITKACEGO. 8 sierpnia (środa) godz. 18.00. Galeria Sztuki XX wieku w willi Oksza w Zakopanem. Trzecia co do wielkości w Polsce kolekcja prac Stanisława Ignacego Witkiewicza, która znajduje się w Muzeum Tatrzańskim w Zakopanem, wzbogaciła się o kolejne interesujące obrazy. Dzięki dofinansowaniu Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego oraz Urzędu Marszałkowskiego Województwa Małopolskiego zakupione zostały dwa pastelowe portrety przedstawiające Helenę i Teodora Białynickich-Birulów. Jak większość prac w muzealnej kolekcji także i te wizerunki przedstawiają osoby z zakopiańskiego kręgu bliskich znajomych Witkacego. Podczas spotkania, oprócz obcowania z dziełami, poznamy historię ich powstania, a także raczyć się będziemy wyjątkowym lokalnym narkotykiem – „zakopianiną”. Zakup prac dofinansowano ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego pochodzących z Funduszu Promocji Kultury oraz ze środków Urzędu Marszałkowskiego Województwa Małopolskiego.
Anna Żakiewicz, wybitna znawczyni twórczości plastycznej Witkacego, tak pisze:
W latach 1920-1933 Białyniccy mieszkali w Zakopanem i należeli do bliskiego kręgu przyjaciół Witkacego, który nawet w latach 1930-1933 wynajmował u nich pokój w willi „Olma” przy ul. Zamoyskiego. Dr Białynicki leczył też matkę artysty, Marię Witkiewiczową, która zmarła w grudniu 1931 r. Białyniccy organizowali spotkania towarzyskie połączone z eksperymentami narkotycznymi – głównie kokainą, ale i peyotlem. Teodor zapewniał narkotyki oraz opiekę lekarską w trakcie ich zażywania, Helena przygotowywała poczęstunek, co Witkacy raz skomentował złośliwie: „I tylko Helena baczy wciąż troskliwie, / By Jej drodzy goście nie za wiele zjedli”. W trakcie każdego z tych spotkań artysta wykonywał nawet kilkanaście portretów, które – w ramach rewanżu za gościnę – przechodziły na własność gospodarzy. W ten sposób Białyniccy zgromadzili ogromną kolekcję, liczącą ponad 300 prac Witkacego, w tym – co najmniej 36 portretów Teodora i aż 60 Heleny. Artysta portretował ponadto ich syna, Michała, oraz jego żonę, Marię Gertnerównę.
Przyjaźń przetrwała wyprowadzkę Białynickich do Chodzieży, gdzie Teodor został dyrektorem Sanatorium Kolejowego, a Witkacy jeździł tam w odwiedziny. Utrzymywali też kontakt korespondencyjny. Teodor Białynicki-Birula (1886-1956) był lekarzem, malarzem-samoukiem, działaczem społecznym. Urodzony w Witebsku, w 1921 r. ukończył Akademię Wojenno-Medyczną w Petersburgu. Służył najpierw w armii rosyjskiej, a następnie w polskim wojsku (1919-1920). W latach 1920-1933 wraz z żoną Heleną mieszkał w Zakopanem, pełniąc obowiązki oficera łącznikowego przy Sanatorium Czerwonego Krzyża, potem był ordynatorem Sanatorium Wojskowego w Kościelisku oraz dyrektorem sanatorium „Sanato”. Uczestniczył w życiu kulturalnym Zakopanego, brał udział w wystawach organizowanych przez Towarzystwo „Sztuka Podhalańska”. W 1925 r. współtworzył Towarzystwo Teatralne, które następnie przekształciło się w Teatr Formistyczny wystawiający m. in. sztuki Witkacego. Białynicki nawet w nich występował. […] Portret z 8 maja 1931 r. należy do najbardziej efektownych prac Witkacego, głównie dzięki znakomitej charakterystyce twarzy modela oraz zestawieniu kolorów – błękitu oczu, ostrej bieli kołnierza z oranżowym tłem. Artysta zaliczył to dzieło do typu E + d. Typ E, według Regulaminu założonej w 1925 r. jednoosobowej Firmy Portretowej „S.I. Witkiewicz”, zakładał „dowolną interpretację psychologiczną”, natomiast literka „d” oznacza wprowadzenie elementu karykaturalności i „spotęgowanie w kierunku tzw. demonizmu”. Portret doktora Białynickiego doskonale te założenia spełnia, a dodatkowe adnotacje oznaczają, że artysta nie palił papierosów 68 dni („NP68”) oraz wzmacniał się porterem. Witkacy bowiem słusznie uważał, że czynniki te wpływały na jego postrzeganie świata, a co za tym idzie – proces twórczy.
Tego samego dnia i w tych samych warunkach Witkacy wykonał jeszcze cztery inne portrety – żony Teodora, Heleny oraz Zdzisława Skibińskiego i Stefana Zwolińskiego. Wszystkie te osoby należały do bliskiego kręgu przyjaciół artysty, można więc wnioskować, że działo się to podczas spotkania towarzyskiego, na wymienionych portretach również występuje adnotacja o piciu porteru i niepaleniu przez 68 dni, na niektórych – dodatkowo – jeszcze „tokay” i kawa (skrót „cof.”).
Portret Heleny Białynickiej-Biruli wykonany 12 października 1929 r. był jednym z serii 16 wizerunków, jakie powstały podczas spotkania tego dnia, w którym uczestniczyły także inne osoby z tego kręgu: Nena Stachurska, Idalia Iwanowska, Janina Bylczyńska, Janusz de Beaurain, pani Żukowska i Bohdan Filipowski. Tego wieczoru Witkacy portretował Helenę cztery razy. O spotkaniu tym artysta donosił nazajutrz żonie: „O mało nie kipnął Filipowski […] 16 rysunków we wszystkich T[ypach] od Peyotl do NP3 – C + Co”. Informacja ta pokrywa się to z adnotacjami towarzyszącymi sygnaturze. Symbol „NP3” oznacza trzy dni niepalenia papierosów, „P” – że jednak artysta w końcu zapalił. „C” to według sformułowanego przez Witkacego w 1925 r. Regulaminu jego jednoosobowej Firmy Portretowej „typ wykonywany przy pomocy alkoholu i narkotyków […] Charakterystyka modelu subiektywna, spotęgowania karykaturalne tak formalne, jak i psychologiczne niewykluczone”. Portrety takie artysta wykonywał dla przyjaciół, w odróżnieniu od innych typów – bezpłatnie, najczęściej podczas spotkań towarzyskich połączonych z konsumpcją alkoholu oraz użyciem narkotyków – np. peyotlu i kokainy (skrót „Co”). Dopisek „Monsz” jest przeinaczeniem słowa „Mąż”, co oznacza, że obecność doktora Białynickiego wpłynęła na sposób wykonania portretu. O wypadku Filipowskiego, który zasłabł wtedy po zastrzyku meskaliny, ale został uratowany przez doktora Białynickiego, pisał także Rafał Malczewski w swojej prześmiewczej powieści o Zakopanem Pępek świata. Wspomniana na portrecie „ciężka żałoba po Filipowskim” była więc przedwczesna, choć pani domu miała niewątpliwie powody do zdenerwowania, co wyraźnie widać na jej portrecie. Bohdan Filipowski był zresztą nałogowym morfinistą, ale zmarł dopiero pięć lat później, w 1934 r.
Witkacy, będąc także filozofem, przez całe życie studiował prace innych myślicieli i żywiołowo reagował na te lektury umieszczając swoje uwagi nie tylko w tekstach, ale i na wykonywanych w tym czasie rysunkach oraz portretach. Adnotacja na portrecie Heleny dotycząca Newborne’a i Burkego z datą 13 X oznacza, że właśnie wtedy zmienił opinię na ich temat na bardziej pozytywną. Portret ten jest więc nie tylko interesującym wizerunkiem osoby z bliskiego kręgu artysty, ale dostarcza też ciekawych informacji o nim samym, w tym konkretnym momencie jego życia.