Przystankersi na Cyrhli
Cyrhla kojarzyła się z kotami za sprawą słynnej niegdyś restauracji o wyjątkowej, niepowtarzalnej nazwie „Siedem Kotów”. Był to punkt gastronomiczny znany z dobrego jedzenia, regionalnego charakteru (trzydzieści lata temu,to była rzecz nowa) i rożnych wydarzeń towarzyskich niekoniecznie zakończonych happy endem. Była to pierwsza restauracja w drodze z Morskiego Oka, w której można było zjeść obiad i zarazem ostatnia na rubieżach Zakopanego, z daleka od głównego szlaku na Kraków. Taka sekretna lokalizacja miała swoje zalety... Gdyby Cyrhla miała herb, lub logo, to Siedem Kotów powinno być w niego wpisanych. Okazuje się, że obok słynnej restauracji, na przystanku autobusowym, który można nazwać przystanek „Pod kotami” (tymczasem, albowiem wiadomo, że siedem kotów to kwestia czasu...). Znalazły tam schronienie dwa rude, zielonookie koty. Dzięki zainteresowaniu i codziennym dokarmianiu przez kierowców linii nr 11 kotki mają się dobrze. Są odkarmione, czyściutkie i ufne wobec ludzi. Schronienie mają w tekturowych, docieplanych styropianem pudłach. Jedno nosi ślady przypalania zapalniczką. Ktoś przeprowadzał eksperyment na łatwopalność. Tubylec, czy turysta – sprawa nie jest oczywista. Zapewne jakiś sadysta. czytaj więcej