Rabka-Zdrój
Kultura
FATiF – Uczta kinomana
Autor: Piotr Kuczaj
Prawie 50 filmów animowanych, najlepszych jakie powstały na świecie, w tym dwa nagrodzone Oscarami, mogli obejrzeć uczestnicy IV Festiwalu Animacji Teatralnych i Filmowych w Rabce-Zdroju. Projekcje zgrupowane w bloki tematyczne, osobno dla dzieci i dla dorosłych, poprzedzone i kończone były spotkaniami z wybitnymi twórcami, producentami i historykami kina.
Dużym powodzeniem cieszyły się prezentacje znanych w przeszłości produkcji łódzkiego Studia Se-ma-for, zwłaszcza że towarzyszył im twórca m.in. „Przygód Misia Colargola” i „Małego pingwina Pik-Pok”. Tadeusz Wilkosz przywiózł ze sobą prawdziwe lalki zwierzątek występujących w tych animacjach i objaśniał, jak działają, jak wprawia się je w ruch. Najbardziej wzruszeni tymi pokazami byli rodzice, którzy przyszli ze swymi pociechami do kina „Śnieżka”. Bo to były filmy także ich dzieciństwa. Podziękowaniom adresowanym do pana Tadeusza nie było końca.
Filmem zasługującym na szczególne potraktowanie był wykorzystujący techniki animacji reportaż historyczny polsko-litewskiej produkcji „Treser żuków”, Opowiada on o twórcy (w skali światowej) animowanego filmu lalkowego – Władysławie Starowiczu. Jest to postać znana w branży filmowej, ale nie dość spopularyzowana. Jeszcze kilkanaście lat temu jego nazwisko w Encyklopedii PWN podawane było w transkrypcji francuskiej. Tymczasem Starewicz (1882-1965) był Polakiem, który w Kownie (na Litwie) i okolicach spędził dzieciństwo i młodość i tam stworzył swój pierwszy film. Później przeniósł się do Moskwy, pracował w słynnej wytwórni Chanżonkowa, gdzie zdobył wielką sławę. Jako lalki w swoich filmach wykorzystał uśmiercone i odpowiednio spreparowane owady, głównie żuki, które przy pomocy drucików wprawiał w ruch i nadawał im cechy ludzkie. Rosyjscy krytycy piali z zachwytu, a niektórzy twierdzili, że Starewicz jest pierwszym człowiekiem, który potrafi tresować owady. W ostatniej chwili (1920 r.) udało mu się poprzez Krym uciec z ogarniętej rewolucją i wojną domową Rosji i po pewnych perypetiach osiadł we Francji. Tam stworzył swoje najlepsze dzieła. W 1939 r. miał przyjechać do Polski, by nakręcić baśń o panu Twardowskim. Na przeszkodzie stanął wybuch wojny. Po 1945 r. do ojczystego kraju przyjeżdżać już nie chciał, bo dobrze znał z własnego doświadczenia, czym był komunizm. Ale nie przyjął obywatelstwa francuskiego, był bezpaństwowcem. Dlatego też za swojego uznają go Litwini, Rosjanie, Francuzi i Polacy. Na przyszły rok planowane jest odsłonięcie jego gwiazdy na trotuarze ul. Piotrowskiej w Łodzi. Być może dokona tego jego wnuczka.
Łódzkie Studio Se-ma-for było głównym bohaterem tegorocznego FATiF. Oprócz wspomnianych już animacji dla dzieci przedstawiło ono najnowszy zrealizowany w Łodzi film „Maska” braci Quay i retrospektywą własnej produkcji od nakręconego w 1947 r. „Za króla Krakusa” po nagrodzonego Oscarem „Piotrusia i wilka”. Prezentował je Zbigniew Żmudzki kierownik produkcji Se-ma-fora. Z kolei Bogusław Zmudziński przedstawił swój subiektywny wybór dziesięciu najlepszych animacji w dziejach kinematografii – od ”Opowieści o krześle” Kanadyjczyka Normana Mc Larena (1957 r.), przez „Renesans” Waleriana Borowczyka (1963 r.) „Rękę” Jiriego Trnki (1965 r.), „Worek” Tadeusza Wilkosza (1967 r.), „Moje okno” Zbigniewa Rybczyńskiego (1982 r.) po „Ulicę krokodyli” braci Quay (1986 r.) i „Many Happy Returns” Marjut Rimminen (1997 r.), Były to filmy obyczajowo, społeczne, polityczne, wszystkie dla dorosłej widowni. Niektóre w sposób wstrząsający pokazujące bezradność jednostki we współczesnym świecie.
Osobny pokaz 12 najlepszych filmów wyłaniających się z plebiscytu rozpisanego wśród ponad 800 członków Międzynarodowego Stowarzyszenia Filmu Animowanego (ASIFA) obejmował produkcje powstałe po roku 1960. Tym razem Bogusław Zmudziński dał także szanse głosowania publiczności zgromadzonej w kinie „Śnieżka”. Najbardziej przypadł jej do gustu film z 2008 r. „Dom z małych kostek” zrealizowany przez Kunio Kato, wielka metafora o podróży w głąb czasu (aż do dzieciństwa) człowieka, który za chwilę prawdopodobnie umrze, bo jego dom zalewa powódź. W zestawie tym znalazł się jeden film polski „Syn” Ryszarda Czekały (1970 r.) i nagrodzona Oscarem „Mucha” Ferenca Rofusza (1980 r.).
Była też „Ofensywa francuskiej animacji”, ale generalnie rzecz biorąc triumf na FARTiF odnieśli Czesi. W międzynarodowym środowisku twórców filmów animowanych Jan Svankmajer, Michaela Pavlatova, Jiri Trnka i Jiri Barta cieszą się najwyższym uznaniem. Nic więc dziwnego, że FATiF rozpoczął się od pokazu najnowszej produkcji pełnometrażowego filmu Barty (74 minuty) – „Na strychu albo kto ma dzisiaj urodziny” (2009 r.).
Więcej na www.rabka.pl
- Wisior "Kula Jadeitu"Wisior z dużą /średn. 2,5 cm./ i stosunkowo ciężką, z grawerowaną we wzór, kulą jadeitu. Resztę stanowią oponki amazonitu /mniejsze, przeźroczyste/ , oponki jaspisu...100 zł
- Słownik biograficzny "Podhalanie" tom IILudzie kultury i sportu, dziennikarze, duchowni i samorządowcy - kilkaset osób znalazło się w tomie II Słownika biograficznego "Podhalanie". Słownik biograficzny...70 zł
- Saszetka ISaszetka filcowa z haftowanym ludowym motywem. Zamykana na zamek błyskawiczny. Środek z brązowej podszewki. Szerokość ok. 22 cm. Wysokość ok. 18 cm Materiał: Filc...50 zł