Kultura
Krzysztof Kolberger – zakopiańskie wspomnienia z Powązek w 2005 roku
Autor: Marian Matusiak
Wywiad z Krzysztofem Kolbergerem przeprowadziłem w 2005 roku w Warszawie. Często zbierał z nami pieniądze na Powązkach. Widywaliśmy się, wspólnie kwestowaliśmy i umawialiśmy zakopiańskie spotkanie poetyckie. Bardzo chciał odwiedzić Zakopane i zgodził się na czytanie poezji w nasazym Klubie Literackim. Wydzwaniałem też do niego i posyłałem mu doroczne sprawozdania z działalności klubowej. Dzisiaj w słuchawce telefonu jego piękny głos już nie zabrzmi.
Krzysztof Kolberger: Dzień dobry, witam państwa bardzo serdecznie. To już chyba XXX moja kwesta. Kilka tylko opuściłem. Jako pierwsze wspominam to, że był pan Jerzy Waldorff, przede wszystkim ze swoim niezwykłym humorem, ze swoim wspaniałym głosem, poczuciem sytuacji i w ogóle pomysłem z jakim wyszedł żeby ratować Powązki. Na początku oczywiście było trudniej. Raz, że chyba ociepla się nam się ziemia, bo dzisiaj mamy chyba kilkanaście stopni. Pamiętam takie dni 1 listopada, kiedy po prostu w kożuchu, w czapkach, nausznikach trzeba się było rozgrzewać i tańczyć niemalże, żeby wytrzymać tę temperaturę. Nie mówiąc o tym, że stało się to już od lat niemalże rytuałem. Ludzie już wiedzą, często są przyzwyczajeni. Ja na przykład na Cmentarzu Powązkowskim co roku stoję w tym samym miejscu: od 4 bramy w prawo. Co roku o tej samej porze między 12 a 14-ą 1 listopada i wiele osób przychodzi wiedząc, że tam stoję, mówiąc, że specjalnie przyszli by pieniądze wrzucić do puszki. Oczywiście ludzie też się już nauczyli, żeby nie wszystko wrzucać do jednej, tak że często po 2, po 5 zł wrzucają, ale za to wielu osobom. Aby wyrazić swoją sympatię, swoje uznanie. To bardzo miłe spotkanie. Wiele osób już rozpoznaję. Przychodzą, teraz się witają: „Pan pamięta…w zeszłym roku się widzieliśmy” - (do MM). Ludzie przynoszą zdjęcia, które zrobili rok, czy jeszcze wcześniej i wręczają. Tak że stało się to już takim rytuałem trochę rodzinnym. Ludzie są uśmiechnięci w tym roku, to bardzo miłe. Z resztą ja nie ukrywam, że prowokuję te uśmiechy, że jak sam się uśmiechałem, to uśmiech rodzi uśmiech.(…). Górale i ich stroje są zawsze mile widziane w Warszawie. My ich wszyscy darzymy sympatią. Wzbudzają szczere uśmiechy i na pewno puszki im się zapełniają.
Przecież same góry są wspaniałe. Z resztą jeden z pierwszych moich filmów kilkadziesiąt już lat temu kręciłem w Zakopanem do tekstu pana Michała Jagiełły: „Hotel klasy lux” się nazywał, kręciliśmy to w Hotelu Kasprowym.(…) Ja przyznam się ze wstydem, że strasznie dawno nie byłem w Zakopanem, muszę to nadrobić. W zimie niestety zajęcia nie pozwalają na pojechanie, w lecie z kolei jednak jako gdańszczanin wybieram morze i to ostatnie parę lat nie polskie. Nie ukrywam, że z przyjemnością się pojawię w Zakopanem.
- Naszyjnik "Kropla miodu"Naszyjnik z nieregularnych koralików - Koral, oraz kilku koralików z bursztynu. Jako przekładki małe rureczki - Koral. Obwód 50 cm. 85 zł
- Torebka filcowa VITorebka filcowa z haftowanym ludowym motywem (haft maszynowy). Zamykana na zamek błyskawiczny. Środek z czerwonej podszewki, z kieszenią boczną i smyczą. Szerokość ok...160 zł
- Naszyjnik "Wielokrzyż"Naszyjnik "Wielokrzyż" Obwód 43 cm. Inspirowany starą biżuterią góralską - Koral o dwóch odcieniach czerwieni, Metal, Srebro. Biżuteria zaprojektowana i wykonana przez...100 zł