« | Grudzień 2016 | 1 | 2 | 3 | 4 | 5 | 6 | 7 | 8 | 9 | 10 | 11 | 12 | 13 | 14 | 15 | 16 | 17 | 18 | 19 | 20 | 21 | 22 | 23 | 24 | 25 | 26 | 27 | 28 | 29 | 30 | 31 |
Cisna
Góry
Bieszczadzka wyrypa...
Autor: Wojciech Szatkowski
Nadchodzi sezon ski-turowy. Na Portalu Watra zapraszamy na ski-tury w Tatry i Bieszczady. Zaczynamy od tych ostatnich. Są w Bieszczadach miejsca magiczne w pełnym tego słowa znaczeniu. Właściwie trudno do końca określić, na czym ta magia polega, ale idźcie na Hyrlatą , a przekonacie się sami. Wycieczka w masyw Berda (1041 m), Hyrlatej (1103 m) i Rosochy (1085 m) to jedna z najładniejszych tur narciarskich w Bieszczadach Zachodnich. Prowadzi dzikimi stokówkami, przez urokliwe lasy i polany, grzbietem z pięknymi widokami. Zjazd ma około 2 kilometrów długości i też jest bardzo ciekawy. Dla doświadczonych narciarzy-turystów. Wycieczka prowadzi dzikim terenem, więc całą trasę musimy przetorować w zasadzie sami, co daje nieźle w kość, ale ma też swój urok.
Oj, czyj to kiń stojit',
Szczo sywa grywońka?
Spodobałas' meni, spodobałas' meni,
Taja diwczynońka. (Dumka Bohuna)
Jest góra – jest plan!
Dane techniczne tej trasy. Czas przejścia: około 5–6 godzin (bez odpoczynków), po dużych opadach śniegu może się wydłużyć nawet o 2–3 godziny. Przewyższenie: około 600 metrów. Długość wycieczki: około 10 kilometrów. Zjazd: 2 kilometry. Najlepszy termin: styczeń–luty. Znaki: niebieskie, szlak zielony GPS (prywatny) prowadzi tylko do wierzchołka Hyrlatej. Maksymalne nachylenie: 25˚. Stopień trudności: 2+. Trasa dogodna także dla miłośników split-boardu. Kiedyś jadąc w Bieszczady spotkało mnie coś niezwykłego. Przy zjeździe z Przełęczy Przysłopce do Żubraczego słońce oświetliło nagle stoki Hyrlatej. To był śnieżny luty 2015. Zatrzymałem auto i napatrzeć się na nią nie mogłem. A góra prezentowała mi swe wdzięki: ścianę zachodnią, potężne lasy. Pomyślałem: ileż skrętów można by wykonać na tej ścianie. A góra, skąpana częściowo w porannej mgle, częściowo w słonku, nadal flirtowała ze mną. Jak dziewczyna. Potem była Cisna, „Przystanek”, wieczorny znakomity koncert zespołu „Matragona”, ale moje myśli krążyły trochę gdzie indziej... Wzięło mnie, nie powiem i to mocno, poczytałem o Hyrlatej w przewodnikach i w sieci i stwierdziłem: - to jest to! Przez wiele lat Hyrlata była słabo znanym masywem leśnym. Nocował na jej grzbiecie podczas swoich bieszczadzkich wypraw ks. Karol Wojtyła, późniejszy św. Jan Paweł II. Jednak góra nie była tak powszechnie znana jak połoniny, czy Rawki z Kremenarosem. Zmieniło się to niedawno, dzięki szlakowi, który powstał w październiku 2015 roku dzięki wysiłkowi PTTK w Sanoku. Jest on oznaczony kolorem niebieskim. Jest on dostępny także dla narciarzy skiturowych. Prawdopodobnie byliśmy z Tomkiem Hartmanem pierwszymi, który przechodzą przez Hyrlatą za znakami niebieskiego szlaku od momentu powstania tego szlaku. Wcześniej wielu dobrych narciarzy jeździło tutaj w czasach, gdy na Hyrlatą chodziło się bez szlaku. Jest 26 stycznia 2016. Rano klasyka wycieczki narciarskiej: mocna kawa, pakowanie plecaka, herbata, ciepła kurtka, mapa, kompas, naładowany telefon i coś na ząb. Potem dzwonię: - Tomku, jadę do Ciebie – zawiadamiam mojego towarzysza z wyprawy na Hyrlatą, Tomasza Hartmana. Tomek jest pracownikiem Nadleśnictwa Cisna i przez Kasię Rozmysłowicz z „Przystanku Cisna” umówiliśmy się na wyprawę narciarską przez jakiś ładny szczyt w Bieszczadach Zachodnich i okolicach Cisnej. - Może Hyrlata? - proponuję. Tomek zgadza się. - No to zrobimy Hyrlatą na dwa auta, co ułatwi nam logistykę – proponuje Zgadzam się oczywiście. Więc wszystko gotowe. Spotykamy się przed domem Tomka w Cisnej i ruszamy . Jedno auto zostawiamy w Roztokach Górnych, drugie w Dolinie Solinki.
Szlak na Hyrlatą rozpoczyna się w miejscu, gdzie z droga nr 897 z Przełęczy Przysłopce na Cisną skręca w prawo, koło wsi Żubracze, w wyraźną leśną drogę, prowadzącą przez Dolinę Solinki do Roztok Górnych. Tam, przy znaku zakazu wjazdu zostawiamy auto i zapinamy narty. Jest ok. 30 cm śniegu, mgliście, lekko demonicznie, czyli tak jak lubię...
Ruszamy...
Ruszamy na nartach łatwym terenem. Po około 20 minutach podejścia widzimy drogowskaz turystyczny z tabliczką „Hyrlata” i niebieskim oznaczeniem. Podaje on, że wejście na szczyt zajmie nam 2,5 godziny, a do Roztok Górnych – 3,5. Nie dajmy się zwieść tą informacją – widniejące tam czasy odnoszą się do lata, zimowa turystyka narciarska to jednak zupełnie inna bajka. Przy optymalnych warunkach, całkowity czas przejścia trasy to około 5–6 godzin dla wprawnego turysty. Przy bardzo głębokich śniegach dołożyłbym jeszcze godzinę.
Rozpoczynamy podejście szlakiem niebieskim. Skręcamy za nim w lewo i drogą leśną, dość stromym terenem idziemy na pierwszy ze szczytów masywu Hyrlatej – Berdo. Z racji stromizny podnosimy od razu piętkę wiązania skiturowego na pozycję pośrednią, ułatwiającą podchodzenie. Szlak jest bardzo dobrze oznakowany, najpierw skręca łagodnie w lewo, potem w prawo (drogowskaz, pomarańczowa strzałka na drzewie). Dodajmy, że obok oznakowania w kolorze niebieskim naniesionego na tym odcinku przez PTTK, prowadzącego do szczytu Hyrlatej, znajdujemy na drzewach kwadratowe, biało-zielone znaki, z zielonymi pasami odblaskowymi, dobrze widoczne nawet nocą. Są to oznaczenia prywatnego szlaku GPS, prowadzącego z pensjonatu „Cicha Woda” w Żubraczem na szczyt Hyrlatej. Oznakowanie to jest bardzo gęste (w sumie pojawia się około 80 razy). Wspomagają one skutecznie petetekowskie oznaczenie szlaku niebieskiego.
Po mniej więcej godzinie podejścia przecinką wchodzimy na leśny grzbiet, a szlak prowadzi charakterystyczną, choć w sumie niewielką przecinką. 1,5–2 kilometry dalej teren się trochę wypłaszcza, pojawiają się także pierwsze polany widokowe po naszej prawej i lewej stronie. My – niestety – żadnych widoków nie mamy. Tego dnia bieszczadzkie szczyty spowiła gęsta mgła, ale szadź na drzewach wynagradzała nam trud podejścia. Jakby królowa Śniegu zmroziła lasy Hyrlatej swoim śmiertelnie lodowatym tchnieniem. Fotografujemy ten świat. Idziemy za śladami jakiegoś drapieżnika. - To ślady rysia – komentuje Tomek.
Idąc tym leśnym grzbietem, wchodzimy na szczyt Berda (1041 m, 49°11′23″N 22°15′54″E). Berdo jest najniższym wierzchołkiem w masywie Hyrlatej. - Jest tutaj kilka zarastających polan, z ograniczonymi, ale pięknymi widokami. Tak twierdzi Tomek i ja mu wierzę:)
Stąd na Hyrlatą mamy do pokonania jeszcze około 1,7 kilometra. Poruszamy się cały czas na nartach na zasadzie góra – dół, krótkie podejścia przeplatają się z krótkimi zjazdami, podczas których zupełnie nie opłaca się ściągać fok. Przechodzimy przez kolejne polany widokowe. Po chwili spaceru grzbietem wchodzimy na Zwornik (1083 m), skąd do Hyrlatej pozostało już tylko 870 metrów.
Idąc wciąż grzbietem, docieramy do Wielkiej Polany (1079 m), skąd przy dobrej pogodzie będziemy mogli podziwiać wspaniałe widoki na obydwie strony, szczególnie na pasmo połonin, Smerek i Pasmo Graniczne. Na Wielkiej Polanie na czterech tyczkach umieszczono znaki szlaku niebieskiego (nieraz zakryte śniegiem, okiścią, lodem etc.). Przechodzimy instynktownie przez środek polany, za tyczkami wchodzimy ponownie w las, a potem, łagodnie skręcając w prawo, wchodzimy na kolejną wielką polanę widokową, znajdującą się pod wierzchołkiem Hyrlatej. Idziemy dalej wzdłuż lasu, mijamy krzyż i docieramy do słupa triangulacyjnego. Obok stoi tyczka z żółtą tabliczką oznaczającą szczyt Hyrlatej (1103 m, pozycja GPS, 49°10′48″N 22°17′06″ECel naszej wycieczki został osiągnięty. Stoki Hyrlatej są miejscami strome, mają polany, rozpościerają się z nich urocze panoramy. Zwłaszcza na zachód, widać jak na dłoni Tatry. Ząb skalny tych gór wygląda stąd imponująco. Tak przynajmniej twierdzi Tomek, może następnym razem. Pijemy herbatę, a Tomek wyciąga kanapkę z żółtym serem, dzielimy się po połowie, swoją część pałaszuję ze smakiem. Popijamy wszystko herbatą. Nasz świat wyrypy jest prosty i jasny. Jest cel, gdzie musimy dojść... i tyle. Nie ma zbędnej ideologii, czy jej dorabiania. Nie ma zbyt wielu słów. Lubię taki świat, widzę, że i Tomek ma podobne odczucia. Idziemy więc przed siebie, nie za wiele gadamy, zmieniając się co chwilę na prowadzeniu...
Przed zjazdem zawsze należy dobrze odpocząć, dać odsapnąć płucom, a zwłaszcza nogom, od sprawności których zależeć będzie jakość naszego zjazdu. Warto się czegoś napić i przegryźć coś energetycznego. Odpoczynek w granicach 20–30 minut, połączony z podziwianiem panoramy szczytowej, powinien być wystarczający. Tyle też odpoczywamy.
Ponieważ kończy swój bieg szlak GPS z „Cichej Wody”, kierujemy się już tylko znakami niebieskimi. Poruszając się charakterystyczną niewielką przecinką, idziemy grzbietem Hyrlatej w stronę Rosochy. Krótki zjazd na fokach prowadzi w stronę Przełęczy Koszary (1022 m). Kilkaset metrów dalej wchodzimy na kolejną, trzecią już wielką polanę – to szczyt Rosochy (1085 m). Pośrodku tyczka z żółtą tabliczką informuje, że jesteśmy na wierzchołku. Stąd kawałek trasy pokonamy jeszcze z fokami przyklejonymi do nart. Dojeżdżamy do miejsca, gdzie wyraźna przecinka leśna opada fantazyjnie w dolinę. Odpoczywamy i ściągamy foki.
Zjazd
Ruszamy do ponad dwukilometrowego zjazdu do Roztok Górnych: najpierw przecinką, niezbyt stromym lasem na wprost, omijając kilka dużych zwalonych drzew, które przy wysokich śniegach można przeskoczyć. Śnieg nie jest z początku rewelacyjny: lekko łamliwa skorupa szreni nie jest moim ulubionym rodzajem śniegu, ale co tam:) Następnie docieramy na charakterystyczną śródleśną przełączkę i szczyt Pilnik. Tu znaki szlaku niebieskiego skręcają ostro w prawo (zachowajmy czujność, by nie ominąć tego miejsca) i prowadzą teraz drogą leśną (uwaga na kamienie i gałęzie) dość łagodnie w dół. Jedziemy za nimi ścieżką albo pobliskim, niezbyt gęstym lasem. Ścieżka ma około 5–6 metrów szerokości, więc przy puszystych śniegach nadaje się do fantazyjnego „pędzlowania” krótki skrętem. Tak też jedziemy. Tomek z szerokiem uśmiechem mówi: - Niezła gimnastyka i ma rację. Łapiemy parę niedużych kamieni, ale zjazd jest ładny i długi.
Po kilkuset metrach zjazdu szlak schodzi dość stromo do potoku (uwaga, nie rozpędzamy się). Przejeżdżamy przez potok i przechodzimy przez łąki nad Roztokami Górnymi do pozostawionego przy wejściu na szlak auta. Nasza wycieczka w tym miejscu się kończy. Wracamy po drugie auto, jedziemy do Cisnej i się żegnamy. Miło było się poznać i może jeszcze kiedyś uda się wspólnie pójść ski-turowym szlakiem.
Najszybciej przejdziemy na nartach przez masyw Hyrlatej, gdy podkład śnieżny zostanie przysypany 10–20 centymetrami świeżego puchu. Na wiosnę też bywa bardzo ciekawie pod względem śniegu: firny, ale najlepszy okres na zjazdy z Hyrlatej po pełnia zimy, po dużym opadzie. Opcji narciarskich jest tutaj wiele. Jedną z nich może być przejście z Hyrlatej na Berdo i zjazd do Doliny Solinki, a inną – piękny, stromy zjazd bezpośrednio z Hyrlatej. Niektóre opisujemy poniżej.
Trasę na Hyrlatą dedykujemy bardziej doświadczonym narciarzom. Jest dość wymagająca kondycyjnie, długa, mogą wystąpić pewne trudności w orientacji na grzebiecie i przy zjeździe. Koniecznie trzeba mieć mapę, przyda się także odbiornik GPS. Warto wybrać się na nią w kilka osób. Wtedy zmieniamy się często przy torowaniu, które nawet najbardziej doświadczonego narciarza może klasycznie „wypompować”, gdyby działał w pojedynkę.
Dla usprawnienia tej wycieczki narciarskiej jak pisałem na początku potrzebne nam będą dwa samochody. Jeden parkujemy przy wjeździe do Doliny Solinki od strony Żubraczego. Drugi zostawiamy na parkingu przy niebieskim szlaku w Roztokach Górnych. Takie rozwiązanie logistyki umożliwia nam przejście całego masywu Hyrlatej z Żubraczego i Doliny Solinki do Roztok Górnych.
Inne możliwości wycieczek w masywie Hyrlatej i Rosochy
- Z Hyrlatej za znakami niebieskimi zjedziemy w stronę Żubraczego przecinką leśną (drogą opisanego tutaj podejścia), przez Zwornik i Berdo. Zjazd ma 4,3 kilometra długości, z kilkoma podejściami (krótkimi, jak to w Bieszczadach), jest dość trudny, zwłaszcza w końcowej części, wymaga bowiem jazdy szybkim i krótkim skrętem w wąskiej przecince. Przy dużym zaśnieżeniu pozwala na długie, fantazyjne skręty dopiero poniżej Berda. W sieci znajdziemy kilka filmów z wycieczek narciarskich w tym rejonie. Świetny przejazd Macieja Brzany, jak to się mów: na pełnej petardzie, czy jazda bezdrożami Hyrlatej, autorstwa Piotra Pinkasa, pokazują jak pięknie, sprawnie i szybko można zjeżdżać tędy na nartach. Po puszystych śniegach. Niestety, Piotra już nie ma między nami... Maksymalne nachylenie: 25˚. Stopień trudności: 3–. Po założeniu śladu podejściowego można odbyć z Hyrlatej wprost w dół na wschód, niezbyt gęstym lasem do Lisznej kilka zjazdów pod rząd. Przy takiej opcji dostajemy się z Cisnej do Lisznej i tam zostawiamy auto .Podchodzimy bez znaków lasem 2,5 godziny do góry i osiągamy grzbiet Hyrlatej (konieczna mapa i kompas lub GPS). Odpoczynek i szykujemy się do zjazdu.. Polecamy ją doświadczonym skiturowcom, gdyż zjazd jest dość stromy i wymagający. Długość: około 2 kilometrów. Maksymalne nachylenie: 30˚. Stopień trudności: 3. Doświadczonym skiturowcom proponujemy zjazd z Hyrlatej na zachód do Doliny Solinki, leśnymi ścieżkami i bezdrożami, w niezbyt gęstym, bukowym lesie. Ponad 2,5 kilometra długości, stromizna i zróżnicowany teren. Pamiętajcie o kasku i goglach. Maksymalne nachylenie: 30˚. Stopień trudności: 3. Dobrym narciarzom spodoba się pozatrasowy, stromy zjazd wśród gęstych drzew z Rosochy na wschód, do Doliny Roztoczki i Roztok Górnych. Maksymalne nachylenie: 30˚. Stopień trudności: 3.
Wracajcie na Hyrlatą!
Hyrlata jest coraz popularniejszym szczytem. Przez jej grzbiet przebiegała ostatnio trasa Biegu Rzeźnika. Ostatni raz w tym roku byłem w Bieszczadzie we wrześniu. Wracaliśmy do domu w chłodny dzień. Mgła, kapuśniaczek, mroźno. Nic nie było widać. Jesień idzie – pomyślałem. I nagle... Rozjaśniło się trochę na moment. Zza chmur Hyrlata znowu zaczęła czarować i wdzięczyć się do mnie. Jak dziewczyna w tańcu. Jej lasy, jak mlecznobiała sukienka lekko zawirowały „w tańcu” i od razu w mojej głowie. Przypomniałem sobie cytat z książki mojej młodości: - oh cei lubosti, hirsze od slabosti, slabost perebudu, zdarow że ja budu, wirnoho kochania, po wik nie zabudu (H. Sienkiewicz, Ogniem i mieczem). I pojechałem do domu z silnym przekonaniem: ja tu jeszcze zimą wrócę...
A trasa na Hyrlatą znalazła się oczywiście w naszym przewodniku ski-turowym „Na nartach po polskich górach”, który już niedługo ukaże się na półkach księgarskich. Wydawcą jest Góry Books, a autorami: Wojtek Szatkowski (pomysłodawca przewodnika), Waldemar Czado i Roman Szubrycht. O Hyrlatej poczytajcie w najnowszym numerze „Gór”! O bieszczadzkich smakach, fajnych ludziach poczytacie w grudniowych „Górach”.
Panoramy do artykułu wykonał Waldemar Czado - współautor przewodnika.
Wojtek Szatkowski
Dynafit
Wojtka wspiera Firma „Dynafit”, wiodąca marka ski-turowa w kraju, podziękowania dla: Piotra Gąsiorowskiego, Jacka Grzędzielskiego, Ariela Wojciechowskiego, ski magazyn.pl, watra.pl
- Torebka filcowa IXTorebka filcowa z haftowanym ludowym motywem (haft maszynowy). Zamykana na zamek błyskawiczny. Środek z czerwonej podszewki, z kieszenią boczną i smyczą. Szerokość ok...160 zł
- Bańka choinkowa IIIBańka choinkowa (plastik) obleczona ręcznie wykonanym materiałem, ze wstążeczką i sznureczkiem. Obwód ok. 26 cm. 16 zł
- Bransoletka "Mix 1"Bransoletka "Mix 1" Obwód - 18 cm. Matriały: Jadeit, Lapis lazuli, Turkus, Aragonit, Koral, Szkło. Biżuteria zaprojektowana i wykonana przez Elżbietę Krzemińską-Owczarz. 65 zł
- Bieszczadzka wyrypa...Autor zdjęć: Wojciech Szatkowski, Tomasz Hartman, Grzegorz Mołczan i Adam Brzoza (okładki przewodnikaobejrzyj galerię
Liczba zdjęć: 62